Wyruszyłam spełnić marzenie...

"Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. " - R. Kapuściński
Ja... no cóż... trzeba przyznać, że na tą chorobę jestem właśnie chora. Zaczęłam podróżować jeszcze jako nastolatka. Powoli, z roku na rok autostopem odkrywałam Europę, później była Gruzja, Turcja, Maroko, Japonia. Z wyprawy na wyprawę coraz większy zachwyt światem, ludźmi, odmiennością kultur. Kiedy jeszcze ograniczały mnie czasowo studia wymarzyłam sobie, że gdy tylko je skończę wyruszę na długo w świat. Tak po prostu - bez większego celu, żeby poznawać, dotykać, smakować, zachwycać się odmiennością, a przede wszystkim budować siebie konfrontując swój świat ze światem napotkanym. Przekonałam się bowiem już nie raz, że wędrowanie po świecie to wspaniała okazja do wędrowania wgłąb siebie.
Wyruszam w zakątek świata, w który zawsze ciągnęło mnie najbardziej - do Ameryki Południowej. Podglądać życie Indian, zanurzyć się w dżungli, zobaczyć tukany, małpy i gigantyczne motyle, spłynąć Amazonką, zachwycić się ogromem Andów, odwiedzić zaginione miasta, posmakować lokalnych specjałów oraz rozmawiać z ludźmi, aby poznać ich świat, historię, kulturę, dowiedzieć się jak żyją.
Kiedy wrócę? Wrócę jak mi się znudzi, gdy poczuję, że marzenie spełnione, a bagaż doświadczeń wystarczająco wielki by bez wstydu przytaszczyć go do Polski. Wrócę, gdy przyjdzie na to czas. W planach mam pół roku wędrowania. Jak będzie w rzeczywistości pokaże los.



czwartek, 29 kwietnia 2010

Mam bilet do domu:)

Wlasnie wklepalam ostatnie numerki karty kredytowej na stronie Ryanair. Polece z nimi z Barcelony do Gdanska. Wczesniej Avianca z Guayaquil w Ekwadorze, przez Bogote (ukochana choc brzydka:) ) do Barcelony, gdzie zrobie sobie trzydniowy przystanek w pewnym mieszkanku z widokiem na cudowne miasto Gaudiego. Tam czekaja juz na mnie przyjaciele z grillem i czasem zarezerwowanym na pogaduchy (tak przynajmniej twierdza;) ).   Czemu trasa taka pokretna? (zwazywszy na to ze jestem juz kilka tys km od ekwadoru, w Boliwii) Powodem oczywiscie byla cena. Bo jak to zwykle bywa - im pokretniej tym taniej:)

Bym zapomniala o najwazniejszym! Kiedy wracam? W Barcelonie jestem 24 maja, w Gdansku trzy dni pozniej, 27 wieczorem.

Teraz, kiedy juz wiecie, mozecie szykowac ramiona na usciski i watroby na impreze powitalna;)

Julka, Remik, Lukasz! Rozpalajcie grilla:D

3 komentarze:

  1. ooo :) czekamy na ciebie
    pozdrów od nas barcelonę :P

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA! To chyba się spotkamy na lotnisku, bo my z Pawłem lecimy 27 maja z Gdańska do Barcelony ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heheh, ale się wymienimy :) Mam nadzieję że poczekacie na nas z imprezą powitalną (przynajmniej z którąś z kolei), lecimy sobie do Hiszpanii tylko na kilka dni - w poniedziałek 31 maja będziemy z powrotem!
    Ania - super że wracasz do nas!

    OdpowiedzUsuń