Wyruszyłam spełnić marzenie...

"Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. " - R. Kapuściński
Ja... no cóż... trzeba przyznać, że na tą chorobę jestem właśnie chora. Zaczęłam podróżować jeszcze jako nastolatka. Powoli, z roku na rok autostopem odkrywałam Europę, później była Gruzja, Turcja, Maroko, Japonia. Z wyprawy na wyprawę coraz większy zachwyt światem, ludźmi, odmiennością kultur. Kiedy jeszcze ograniczały mnie czasowo studia wymarzyłam sobie, że gdy tylko je skończę wyruszę na długo w świat. Tak po prostu - bez większego celu, żeby poznawać, dotykać, smakować, zachwycać się odmiennością, a przede wszystkim budować siebie konfrontując swój świat ze światem napotkanym. Przekonałam się bowiem już nie raz, że wędrowanie po świecie to wspaniała okazja do wędrowania wgłąb siebie.
Wyruszam w zakątek świata, w który zawsze ciągnęło mnie najbardziej - do Ameryki Południowej. Podglądać życie Indian, zanurzyć się w dżungli, zobaczyć tukany, małpy i gigantyczne motyle, spłynąć Amazonką, zachwycić się ogromem Andów, odwiedzić zaginione miasta, posmakować lokalnych specjałów oraz rozmawiać z ludźmi, aby poznać ich świat, historię, kulturę, dowiedzieć się jak żyją.
Kiedy wrócę? Wrócę jak mi się znudzi, gdy poczuję, że marzenie spełnione, a bagaż doświadczeń wystarczająco wielki by bez wstydu przytaszczyć go do Polski. Wrócę, gdy przyjdzie na to czas. W planach mam pół roku wędrowania. Jak będzie w rzeczywistości pokaże los.



piątek, 16 kwietnia 2010

Efekty wizyty w Limie

Jak zaplanowalam, pojechalam do Limy zadecydowac o moim do domu powrocie. Efekty owej wyprawy? Zadne! No moze poza silnym wstrzasem nerwowym, ktorego doznalam gdy zobaczylam to wielkie szare zatloczone miasto, gdy obskoczyla mnie zgraja sprzedawcow wszystkiego, gdy zostalam obgwizdana i o-'hola bonita'-wana kilkaset razy podczas mojego polgodzinnego poszukiwania autobusu zeby sie stamtad wydostac...

W kazdym razie wizyta na lotnisku, mimo wszystkich wysilkow wlozonych w zdobycie jakichkolwiek informacji, okazala sie bezowocna. Kazdy zapytany mial inne zdanie na temat 'latania na stopa', gdzie indziej mnie odsylal, co innego podpowiadal, a najczesciej przy okazji rozmowy probowal cos sprzedac. Swoje okienka maja na limenskim lotnisku jedynie nieliczne linie lotnicze, wiec nawet nie za bardzo bylo z kim rozmawiac. Wyciagnelam z tej wizyty jeden moral: "Z Limy nie da rady!" i opuscilam lotnisko.

Wychodzac zahaczylam jeszcze o informacje turystyczna. Potrzebne mi byly tylko na miary na autobusy dalej na poludnie. Nadgorliwa pani wyrecytowala mi jednak po angielsku bardzo sredniej jakosci (mimo ze zapytalam po hiszpansku) szereg informacji glownie dotyczacych bezpieczenstwa. Absolutnie nie jezdzic autobusami miejskimi, nie chodzic samemu po ulicy, tylko oznakowane taksowki... Na mapce otoczyla linia kilkanascie uliczek centrum i powiedziala, ze pod zadnym pozorem mam za linie nie wychodzic. Aaaaaha...

Poszlam (o zgrozo! piechota!) na druga strone ulicy, gdzie swoja siedzibe maja biura podrozy. W jednym po drugim zasiadalam na przeciwko pracownika i mowilam, ze chce kupic bilet z Ameryki Poludniowej do Europy, obojetnie skad, obojetnie dokad, obojetnie kiedy w maju. Jedni nie rozumieli, drudzy mowili, ze tak sie nie da, trzeci (och czasem mialam ochote ich usciskac:)! ) zasiadali przed komuterem i zaczynali szukanie. Ta metoda przyniosla lepsze rezultaty niz szperanie w internecie na wlasna reke. Najkorzystniejsze loty, ktore udalo mi sie w ten sposob znalezc to ok 2tys i najczesciej sa z Ekwadoru. Juz lepiej. Poza tym dowiedzialam sie, ze nie mozna kupic biletu w dwie strony (co najczesciej jest tansze) i nie wykorzystac jednego lotu, bo wtedy linia lotnicza automatycznie anuluje drugi lot. To bardzo wazna dla mnie informacja, bo tak wlasnie chcialam zrobic. Ojc.... Ale bym sie na lotnisku zdziwila. hehe:P

Troszke na duchu pokrzepiona, zafundowalam sobie peruwianski obiadek za 3zl i jak najszybciej ucieklam z tego obrzydliwego, szarego, zatloczonego i niebezpiecznego miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz