Wyruszyłam spełnić marzenie...

"Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. " - R. Kapuściński
Ja... no cóż... trzeba przyznać, że na tą chorobę jestem właśnie chora. Zaczęłam podróżować jeszcze jako nastolatka. Powoli, z roku na rok autostopem odkrywałam Europę, później była Gruzja, Turcja, Maroko, Japonia. Z wyprawy na wyprawę coraz większy zachwyt światem, ludźmi, odmiennością kultur. Kiedy jeszcze ograniczały mnie czasowo studia wymarzyłam sobie, że gdy tylko je skończę wyruszę na długo w świat. Tak po prostu - bez większego celu, żeby poznawać, dotykać, smakować, zachwycać się odmiennością, a przede wszystkim budować siebie konfrontując swój świat ze światem napotkanym. Przekonałam się bowiem już nie raz, że wędrowanie po świecie to wspaniała okazja do wędrowania wgłąb siebie.
Wyruszam w zakątek świata, w który zawsze ciągnęło mnie najbardziej - do Ameryki Południowej. Podglądać życie Indian, zanurzyć się w dżungli, zobaczyć tukany, małpy i gigantyczne motyle, spłynąć Amazonką, zachwycić się ogromem Andów, odwiedzić zaginione miasta, posmakować lokalnych specjałów oraz rozmawiać z ludźmi, aby poznać ich świat, historię, kulturę, dowiedzieć się jak żyją.
Kiedy wrócę? Wrócę jak mi się znudzi, gdy poczuję, że marzenie spełnione, a bagaż doświadczeń wystarczająco wielki by bez wstydu przytaszczyć go do Polski. Wrócę, gdy przyjdzie na to czas. W planach mam pół roku wędrowania. Jak będzie w rzeczywistości pokaże los.



piątek, 26 lutego 2010

Z Kolumbii do Ekwadoru

Ostatnia Kolumbijska wycieczka. Z Pasto, gdzie goszcza mnie przyjaciele Bogockiej rodzinki, wybieram sie a jeden dzien nad jezioro Laguna La Cosha. Cisza, spokoj, totalny chilloucik i trzygodzinny spacerek z absolutnie przepieknymi widokami.


Nastepnego dnia wreszcie Ewador! Na granicy wita mnie deszcz i male straganiki, na ktorych lokalne kobiety sprzedaja (uwaga!) rekawiczki! (Przypominam, ze jestem na rowniku... )

Mimo deszczu jade stopem. Okazuje sie, ze podobnie jak we wczesniejszych krajach nie czekam dluzej niz chwilke. Potem juz tylko sune Panamericana przez gory i podziwiam widoki. Mimo deszczu i nisko wiszacych chmur potezne gory i rozciagajace sie na ich stokach plantacje wygladaja przepieknie. Nowa zielen do zieleni najpiekniejszych – zaraz za zielenia ryzu stoi zielen trzciny cukrowej. Ech! Jak tu pieknie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz