Wyruszyłam spełnić marzenie...

"Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. " - R. Kapuściński
Ja... no cóż... trzeba przyznać, że na tą chorobę jestem właśnie chora. Zaczęłam podróżować jeszcze jako nastolatka. Powoli, z roku na rok autostopem odkrywałam Europę, później była Gruzja, Turcja, Maroko, Japonia. Z wyprawy na wyprawę coraz większy zachwyt światem, ludźmi, odmiennością kultur. Kiedy jeszcze ograniczały mnie czasowo studia wymarzyłam sobie, że gdy tylko je skończę wyruszę na długo w świat. Tak po prostu - bez większego celu, żeby poznawać, dotykać, smakować, zachwycać się odmiennością, a przede wszystkim budować siebie konfrontując swój świat ze światem napotkanym. Przekonałam się bowiem już nie raz, że wędrowanie po świecie to wspaniała okazja do wędrowania wgłąb siebie.
Wyruszam w zakątek świata, w który zawsze ciągnęło mnie najbardziej - do Ameryki Południowej. Podglądać życie Indian, zanurzyć się w dżungli, zobaczyć tukany, małpy i gigantyczne motyle, spłynąć Amazonką, zachwycić się ogromem Andów, odwiedzić zaginione miasta, posmakować lokalnych specjałów oraz rozmawiać z ludźmi, aby poznać ich świat, historię, kulturę, dowiedzieć się jak żyją.
Kiedy wrócę? Wrócę jak mi się znudzi, gdy poczuję, że marzenie spełnione, a bagaż doświadczeń wystarczająco wielki by bez wstydu przytaszczyć go do Polski. Wrócę, gdy przyjdzie na to czas. W planach mam pół roku wędrowania. Jak będzie w rzeczywistości pokaże los.



czwartek, 25 lutego 2010

Banan o tysiacu obliczach

Przy temacie jedzenia pojawilo sie duzo o platanach, ale wciaz jeszcze nie bardzo wiadomo o co w nich chodzi. Otoz juz wyjasniam...

Banany mozna podzielic na dwa rodzaje: male slodkie zwane bananos, i duze mniej slodkie zwane platanos. Te pierwsze mozna jesc zaraz po obraniu ze skorki, te drugie trzeba usmazyc, upiec, ugrilowac czy poddac innej formie obrobki termicznej.

Dajmy na to mamy zielonego (malo dojrzalego) platana. Oto jak go mozemy potraktowac:

Skorke obieramy, wyrzucamy. Owoc tniemy na dosc duze kawalki i chwile smazymy na glebokim dobrze rozgrzanym oleju. Odsaczamy i.... rozplaszczamy (czesto specjalnie do tego przygotowana "rozplaszczarka"). Potem znowu wrzucamy w olej i chwile smazymy. Po wyjeciu mamy potrawe ktora nazywa sie patacones (i jest przepyszna). Chrupiace patakony mozemy dorzucic na talerz obiadowy i jesc mocno osolone (troche jak frytki) lub serwowac jako oddzielne danie/przekaske polane sosem pomidorowo cebulkowym i obficie posypane serem.
Albo... mamy platana i zupe. Wrzucamy wiec jedno do drugiego (nie odwrotnie!) i gotujemy niczym ziemniaka.

Albo... dajmy na to... czekamy z zielonym bananem az dojrzeje i sie zrobi zolty. Wtedy mozemy ow banana znowu obrac ze skorki, pokroic (tym razem cieniej) i usmazyc. Mamy danie, ktore nazywa sie platanos fritos (czyli platany smazone:P) i tym razem jest slodkawe w smaku i mieciutkie. Smazone platany podawane sa rowniez troche jako ziemniaki do obiadu czy kolacji.

Albo... mozemy zoltego platana po obraniu nie pokroic lecz ulozyc rowno z innymi obranymi zoltymi platanami na grillu i ugrilowac. Takiego gotowego platana przekraja sie wzdluz gdy jest jeszcze goracy i w srodek laduje slone maslo i mnostwo mnostwo startego zoltrego sera. 
Albo... gdy zapomnimy o naszym platanie i z zoltego zrobi sie czarny i bardzo miekki, mozemy zrobic z neigo papke i po polaczeniu z maka, jajkiem i szeregiem innych zwyczajnych "ciastowych" skladnikow zrobic ciasto platanowe. Bardzo bardzo smaczne.

A na polkach supermarketow, zamkniete w paczkach, obok chipsow ziemniaczanych stoja chipsy z platana zoltego, z platana zielonego czy juki. Slone, jak to chipsy, swietnie dogadujace sie z piwem i dobrym filmem:)

1 komentarz: