Pierwszy przystanek w Ekwadorze to miasteczko Otavalo. Gdy tylko przyjezdzam wrazenie robi na mnie ilosc indian na ulicach. Stanowia bowiem jakies 90% mieszkancow miasta (a miasto wcale nie male - Tczew taki) i w dodatku najczesciej mozna ich zobaczyc w tradycyjnych strojach - mezczyzni w dlugich, zwiazanych w kitke, wlosach, z kapeluszami na glowach, kobiety w ciemnych welnianych spodnicach, zdobionych koronkowych bluzkach, przepasane w pasie kolorowa krajka, z welniana narzutka na ramionach (jestesmy bowiem wysoko w gorach i nie jest wcale tu tak cieplo).
W piatkowe popoludnie odwiedzam spektakularny wodospad Peguche, a potem juz tylko niecierpliwie czekam na sobotni poranek i jego barwny rynek.
Tutejsi indianie znani sa z wyrobu przepieknych tkanin, najczesciej welnianych. Swoje wyroby artystyczne, razem z tysiacem innych produktow sprzedaja na cotygodniowym wielkim targu zalewajacym wszystkei uliczki centrum. Rynek ten, jesli chodzi o wielkosc, spokojnie mozna porownac do Jarmarku Dominikanskiego, z ta roznica, ze wiecej tu kolorow i mniej chinskiej tandety.
Szeroko otwieram oczy na to co mnie otacza, zanurzam sie w cotygodniowym tlumie kupujacych, sprzedajacych, kolorach, dzwiekach. Cudowna sprawa!
Aniu! Jakie to wszystko piękne egzotyczne i niesamowite! Jak oglądam Twoje zdjęcia i czytam opisy to aż nie potrafię uwierzyć, że taki "inny" świat istnieje naprawdę i Ty gdzieś tam daleko w nim właśnie jesteś :) No i oczywiście strasznie Ci zazdroszczę. Czekam z niecierpliwością na nową notkę bo dawno nie było.
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę!
Asia W.
Jakie super ciuszki!!! Wszystko tętni kolorem i życiem. Kiedy człowiek ubiera się w taki rzeczy, to na pewno od razu jest weselszy.
OdpowiedzUsuńNie to co w tej szarej Polsce...
jakbys miala za duzo pieniedzy i miejsca w plecaku, to poprosze taki hamak, czy co to tam jest ;)
OdpowiedzUsuńagnieszka sk.