Wyruszyłam spełnić marzenie...

"Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. " - R. Kapuściński
Ja... no cóż... trzeba przyznać, że na tą chorobę jestem właśnie chora. Zaczęłam podróżować jeszcze jako nastolatka. Powoli, z roku na rok autostopem odkrywałam Europę, później była Gruzja, Turcja, Maroko, Japonia. Z wyprawy na wyprawę coraz większy zachwyt światem, ludźmi, odmiennością kultur. Kiedy jeszcze ograniczały mnie czasowo studia wymarzyłam sobie, że gdy tylko je skończę wyruszę na długo w świat. Tak po prostu - bez większego celu, żeby poznawać, dotykać, smakować, zachwycać się odmiennością, a przede wszystkim budować siebie konfrontując swój świat ze światem napotkanym. Przekonałam się bowiem już nie raz, że wędrowanie po świecie to wspaniała okazja do wędrowania wgłąb siebie.
Wyruszam w zakątek świata, w który zawsze ciągnęło mnie najbardziej - do Ameryki Południowej. Podglądać życie Indian, zanurzyć się w dżungli, zobaczyć tukany, małpy i gigantyczne motyle, spłynąć Amazonką, zachwycić się ogromem Andów, odwiedzić zaginione miasta, posmakować lokalnych specjałów oraz rozmawiać z ludźmi, aby poznać ich świat, historię, kulturę, dowiedzieć się jak żyją.
Kiedy wrócę? Wrócę jak mi się znudzi, gdy poczuję, że marzenie spełnione, a bagaż doświadczeń wystarczająco wielki by bez wstydu przytaszczyć go do Polski. Wrócę, gdy przyjdzie na to czas. W planach mam pół roku wędrowania. Jak będzie w rzeczywistości pokaże los.



poniedziałek, 15 lutego 2010

... i wokol Bogoty

Korzystajac z fin de semana (czyli weekendu) zostalam zabrana kolejno na dwie wycieczki za miasto.

Sobote spedzam z Diego (bratem Camilo, ktory jest w niemczech) i jego przesympatyczna dziewczyna Diana. Jedziemy do Parku naturalnego Chicaque w ktorym zobaczyc mozna niespotykane nigdzie indziej gatunki roslin. Jestesmy pol godziny drogi samochodem od miasta, a z kazdej strony spokoj, cisza, jakby Bogota nie istniala. Bardzo przyjemny spacereki cudownymi widokami na rozlegla doline.


W niedziele paleczke przejmuja rodzice i dzadkowie. Znowu pakujemy sie do samochodu i jedziemy za miasto. Tym razem na polnoc do miasteczka Zipaquirá, gdzie w stokach gory znajduje sie ogromna kopalnia soli. Podobnie jak w naszej Weliczce , w jednej z podziemnych komnat powstala katedra oraz wiodaca do niej dlugim tunalem wyrzezbiona w soli droga krzyzowa. Trzeba przyznac, ze do Wieliczki sie nie umywa aczkolwiek rowniez robi wrazenie. Szczegolnie ciekawe jest dowiedziec sie  o pochodzeniu soli wlasnie w tej czesci And oraz o tym jak przed wiekami odkryli ja mieszkajacy tu indianie, jak wielka miala dla nich wage i jakie ceremonie sie z nia wiazaly.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz