Wyruszyłam spełnić marzenie...

"Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. " - R. Kapuściński
Ja... no cóż... trzeba przyznać, że na tą chorobę jestem właśnie chora. Zaczęłam podróżować jeszcze jako nastolatka. Powoli, z roku na rok autostopem odkrywałam Europę, później była Gruzja, Turcja, Maroko, Japonia. Z wyprawy na wyprawę coraz większy zachwyt światem, ludźmi, odmiennością kultur. Kiedy jeszcze ograniczały mnie czasowo studia wymarzyłam sobie, że gdy tylko je skończę wyruszę na długo w świat. Tak po prostu - bez większego celu, żeby poznawać, dotykać, smakować, zachwycać się odmiennością, a przede wszystkim budować siebie konfrontując swój świat ze światem napotkanym. Przekonałam się bowiem już nie raz, że wędrowanie po świecie to wspaniała okazja do wędrowania wgłąb siebie.
Wyruszam w zakątek świata, w który zawsze ciągnęło mnie najbardziej - do Ameryki Południowej. Podglądać życie Indian, zanurzyć się w dżungli, zobaczyć tukany, małpy i gigantyczne motyle, spłynąć Amazonką, zachwycić się ogromem Andów, odwiedzić zaginione miasta, posmakować lokalnych specjałów oraz rozmawiać z ludźmi, aby poznać ich świat, historię, kulturę, dowiedzieć się jak żyją.
Kiedy wrócę? Wrócę jak mi się znudzi, gdy poczuję, że marzenie spełnione, a bagaż doświadczeń wystarczająco wielki by bez wstydu przytaszczyć go do Polski. Wrócę, gdy przyjdzie na to czas. W planach mam pół roku wędrowania. Jak będzie w rzeczywistości pokaże los.



niedziela, 21 lutego 2010

Biale miasto Popayan

Kolejny przystanek to miasto Popayan - bardzo popularna destynacja turystyczna w Kolumbii. Co wyroznia ta miejscowosc wsrod innych to kolonialne stare miasto, ktorego wszystkie domy sa biale. Przyjemnie sie tu poszwedac uliczkami, wypic kawe w naroznej kafejce, wejsc na gorujace nad miastem wzgorze i spojrzec na biale domy z innej, wyzszej perspektywy. Ciekawostka jest  ilosc kosciolow przypadajacych  w Popayan na jednostke powierzchni - w niewielkim centrum jest ich az dziewiec (naturalnie wszystkie biale!). Jako, ze nie mam zadnej map nie lada sztuka okazuje sie odnalezienie ich wszystkich w zaulkach uliczek . Czesto  bowiem nie sa wolno stojace i otoczone placem, lecz wcisniete gdzieniegdzie pomiedzy inne budynki. 

Tu spotyka mnie tez kolejna niespodzianka kulinarna - napoj o nazwie champús, ktorego mozna sie napic tylko w tych okolicach. Jest to taki prawie-kompot urzadzony z ananasa, owocow lulu i kukurydzy gotowanych z dodatkiem cukru trzcinowego. Mocno schlodzone, rownie mocno orzezwiajace na dnie kubeczka zostawia po sobie pyszna owocowo kukurydziana mieszanke do wyjedzenia lyzeczka:)


1 komentarz:

  1. Sliczne to biale miasto...narobilas mi ochoty na zwiedzenie Kolumbii, a jestem przeciez tak blisko. Gdybys zawitala do meridy teraz to mialabyc z kim isc w gory, jest tu grupa alpinistow polskich i poza tym para Rosjan z nami, zdobyli szczyt Homboldta ( 4942mnpm). powodzenia grazyna

    OdpowiedzUsuń