Wyruszyłam spełnić marzenie...

"Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. " - R. Kapuściński
Ja... no cóż... trzeba przyznać, że na tą chorobę jestem właśnie chora. Zaczęłam podróżować jeszcze jako nastolatka. Powoli, z roku na rok autostopem odkrywałam Europę, później była Gruzja, Turcja, Maroko, Japonia. Z wyprawy na wyprawę coraz większy zachwyt światem, ludźmi, odmiennością kultur. Kiedy jeszcze ograniczały mnie czasowo studia wymarzyłam sobie, że gdy tylko je skończę wyruszę na długo w świat. Tak po prostu - bez większego celu, żeby poznawać, dotykać, smakować, zachwycać się odmiennością, a przede wszystkim budować siebie konfrontując swój świat ze światem napotkanym. Przekonałam się bowiem już nie raz, że wędrowanie po świecie to wspaniała okazja do wędrowania wgłąb siebie.
Wyruszam w zakątek świata, w który zawsze ciągnęło mnie najbardziej - do Ameryki Południowej. Podglądać życie Indian, zanurzyć się w dżungli, zobaczyć tukany, małpy i gigantyczne motyle, spłynąć Amazonką, zachwycić się ogromem Andów, odwiedzić zaginione miasta, posmakować lokalnych specjałów oraz rozmawiać z ludźmi, aby poznać ich świat, historię, kulturę, dowiedzieć się jak żyją.
Kiedy wrócę? Wrócę jak mi się znudzi, gdy poczuję, że marzenie spełnione, a bagaż doświadczeń wystarczająco wielki by bez wstydu przytaszczyć go do Polski. Wrócę, gdy przyjdzie na to czas. W planach mam pół roku wędrowania. Jak będzie w rzeczywistości pokaże los.



środa, 24 lutego 2010

Co robi swinka morska w Pasto?

Swinka morska w Pasto lezy grzecznie na talerzu, jest goraca, chrupiaca i naprawde przepyszna.

Tak. Jadlam swinke morska. Bylam rownie zdziwiona, ze to sie tutaj je, jak oni ze mozna to trzymac w domu i nadac temu imie. Podobno, kto byl w Pasto i nie sprobowal swinki morskiej z rusztu ten nie byl w Pasto. To tutejszy absolutny przysmak serwowany przez kazda ceniaca sie restauracje. Zwierzatko zabija sie tuz przed przygotowaniem, pozbawia siersci, soli i w calosci nabija na ruszt. Po upieczeniu laduje na talerzu. Na moim z prazona kukurydza, gotowanym ziemniakiem w lupince i pikantnym sosem. Je sie to wszystko rekami obgryzajac z soczystego miesa malenkie kosteczki, malenkie zeberka, malenkie nozki... Najgorsza optycznie, ale i najsmaczniejsza jest glowa (malutkie zabki, malutki nosek...). Mi podano najpierw bez glowy, zebym sie przypadkeim nie zniechecila do jedzenia. Moze i slusznie...

bary swinkowe
 
swinka na talerzu
 ugrilowana swinkowa glowa 
 mniam! pysznosci!

6 komentarzy:

  1. Powinni to w Multikinie jako dodatek do popcornu sprzedawać. Ale flaki to chyba się wyjmuje co? Bo tylko o tym futrze napisałaś. Ja już bym wolał futro z zębów wyjmować niż wciągać malutkie jelitka jak makaron. To może my tutaj zaczniemy tuczyć te świnki, i jak wrócisz to otworzymy restaurację? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak... faktycznie nie napisalam - flaczki tez sie wyjmuje;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i pomyśleć, że jeszcze niedawno Ania nie jadła mięsa... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie jedzenie mięsa u Ani najlepiej przedstawi funkcja f(t)=sin(wt) (w to omega mała ma być). Dla f(t)>0 je mięsa, f(t)<0, nie je mięsa.

    OdpowiedzUsuń
  5. oj Ania, chyba się znielubimy ;P

    [Aga]

    OdpowiedzUsuń
  6. Moze by taka knajpke we Wrzeszczu otworzyc... Mozna by przyjsc ze swoja swinka i ja... ciach!

    -- Izek

    OdpowiedzUsuń