Wyruszyłam spełnić marzenie...

"Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. " - R. Kapuściński
Ja... no cóż... trzeba przyznać, że na tą chorobę jestem właśnie chora. Zaczęłam podróżować jeszcze jako nastolatka. Powoli, z roku na rok autostopem odkrywałam Europę, później była Gruzja, Turcja, Maroko, Japonia. Z wyprawy na wyprawę coraz większy zachwyt światem, ludźmi, odmiennością kultur. Kiedy jeszcze ograniczały mnie czasowo studia wymarzyłam sobie, że gdy tylko je skończę wyruszę na długo w świat. Tak po prostu - bez większego celu, żeby poznawać, dotykać, smakować, zachwycać się odmiennością, a przede wszystkim budować siebie konfrontując swój świat ze światem napotkanym. Przekonałam się bowiem już nie raz, że wędrowanie po świecie to wspaniała okazja do wędrowania wgłąb siebie.
Wyruszam w zakątek świata, w który zawsze ciągnęło mnie najbardziej - do Ameryki Południowej. Podglądać życie Indian, zanurzyć się w dżungli, zobaczyć tukany, małpy i gigantyczne motyle, spłynąć Amazonką, zachwycić się ogromem Andów, odwiedzić zaginione miasta, posmakować lokalnych specjałów oraz rozmawiać z ludźmi, aby poznać ich świat, historię, kulturę, dowiedzieć się jak żyją.
Kiedy wrócę? Wrócę jak mi się znudzi, gdy poczuję, że marzenie spełnione, a bagaż doświadczeń wystarczająco wielki by bez wstydu przytaszczyć go do Polski. Wrócę, gdy przyjdzie na to czas. W planach mam pół roku wędrowania. Jak będzie w rzeczywistości pokaże los.



sobota, 16 stycznia 2010

Rozmowy o Chavezie

Moj kolejny wenezuelski przystanek to male nadmorskie miasteczko Puerto Colombia polozone w parku narodowym Henri Pittier. Miasteczko jak miasteczko – male domki, kolorowe lodki rybackie, zlota plaza z kokosowymi palmami. Odpoczywam, czytam ksiazke, ucze sie hiszpanskiego. Po tym moim savannowym wedrowaniu nalezy mi sie!


Jeszcze w autobusie spotykam kolejna polska backpackerska pare – Monike i Tomka. Zaprzyjazniamy sie (doprawdy cudowni ludzie!!!! :)) i kolejne dwa dni spedzamy wspolnie. Monika skonczyla Iberystyke i swietnie mowi po Hiszpansku dzieki czemu moge zrozumiec ten swiat troche bardziej. Bo przeciez nic tak nie daje poznac kraju jak rozmowa z jego mieszkancami. Wieczorem przy hostelowym stole jestesmy my – Polacy, para Hiszpanow, Kolumbijka, Meksykanczyk i grupka Wenezuelczykow. Leje sie rum i tocza burzliwe duskusje – o komunizmie, socjalizmie, Chavezie, jak to kiedys bylo w Polsce i jak to teraz jest w Wenezueli. Im wiecej rumu tym glosniej jedni przekonuja drugich. Ja siedze staram sie wylapac sens, a czego nie wylapie tlumaczy Monika. Lacze to co widze na ulicach (bardzo wysokie ceny wszystkiego, przerwy w dostawie pradu, mury kolorowymi haslami nawolujace do budowy lepszego socjalistycznego swiata itd ) z tym co mysla ludzie. Zarowno ci gleboko przekonani, ze Chavez stworzy tu raj na ziemi, glosno krzyczaca opozycja jak i wreszcie ci, ktorzy dawno zalamali rece i tylko z boku patrza co tu sie wyprawia nie wierzac, ze przy tym systemie jednostka jest w stanie zmienic cokolwiek.

Bardzo ciekawa i pouczajaca lekcja historii.

¨Lepszy swiat jest mozliwy gdy jest socjalizm¨

1 komentarz: