Opuściliśmy St. Lucie. Należy się więc podzielić ogólnym wrażeniem jakie ta wyspa na nas zrobiła.
Jaka jest St Lucia? Niewielka, dzięki swemu wulkanicznemu pochodzeniu bardzo górzysta i dzika. Cała wyspa ma zaledwie 150 tys mieszkańców, z których większość zamieszkuje okolice stolicy na północnym wschodzie. Dzięki temu na terenach położonych we wschodniej i południowej części łatwo znaleźć małe przytulne rybackie wioski jak i tereny zupełnie odludne. Podobno ze wszystkich wysp Małych Antyli wyspa Świętej Łucji wyróżnia się tym, że jej wody są ciemniejsze, a plaże mniejsze. Na nas jednak za równo błękit morza karaibskiego jak i przytulne dzikie plaże w zatoczkach zrobiły ogromne wrażenie. Jeszcze bardziej jednak podobały nam się góry pokryte gęstym lasem równikowym, tropikalne rośliny i zwierzęta, wodospady ukryte wśród pagórków.
Najbardziej niesamowici są jednak ludzie. 87% procent mieszkańców stanowią potomkowie niewolników murzyńskich. Zdecydowana większość z nich to rasowi rastamani – długie dredy, koszulki z Bobem Marleyem, reggae dobiegające z głośników samochodów, nierzadko z blantem w ustach. Ich zachowanie odpowiada wyglądowi zewnętrznemu – pełen chill out. Niczym się nie przejmują nigdzie nie spieszą. Zdają się całymi dniami przesiadywać na ulicy na krzesełkach przed swoimi domostwami i obserwować życie na ulicy. Zadziwiające są też dzieci. Nauczone od starszych tego magicznego karaibskiego nieprzejmowania się zdaja się nigdy nie płakać. Byłam świadkiem jak mały chłopiec potknął się i spadł z dwóch schodków i dość mocno przejechał kolanami po betonie. Wstał, powiedział „Ałć, ałć” i z uśmiechem pobiegł do innych dzieci. Co zrobiłby w tej sytuacji europejski chłopiec? Leżałby, płakał i wołał mamę. A przecież boli tak samo.
I ten autostop. Niesamowity. Zatrzymuje się średnio trzeci przejeżdżający samochód. Przeważnie jest to pick-up. Wskakuje się na pakę i przy dużej prędkości, kurczowo trzymając poręczy, zachwyca widokami. Zdecydowanie autostop na tej wyspie to bajka.
Kolejną rzeczą , która nas w tym kraju zadziwiła jest ogromny kontrast pomiędzy tym co się pokazuje że się ma, a co się ma tak naprawdę.
W większości kraju bieda aż piszczy, domy są zbite z karbowanej blachy, po kuchni chodzą myszy i karaluchy. W domu, w którym mieliśmy okazję spędzić kilka nocy nie było praktycznie nic – w łazience grzyb, lodówkę dało się zamknąć dopiero po dostawieniu do niej czegoś ciężkiego, wszystko przeciekało, odpadało, lepiło się. A przed domem? Przed domem dwa samochody w tym Jeep z napędem na cztery koła warty ok. 20 tys czyli prawdopodobnie więcej niż całe mieszkanie. Do tego w wieża z wielkimi głośnikami włączona non stop bardzo często na pełen regulator (tak żeby sąsiedzi z podobnego rozwalającego się domku słyszeli jakie tu mają bogactwa). W dodatku to nie był ewenement. U sąsiada to samo. Gdziekolwiek na wyspie się nie pojedzie można zaobserwować świetne samochody zaparkowane przed rozsypującymi się chałupkami. A gdy już kogoś naprawdę nie stać to kupuje jakiś zdezelowany gruchot i tuninguje go jak może. Najczęściej wystarczą lśniące felgi i wielka rura wydechowa. Doprawdy ciężko zobaczyć na ulicy samochód bez tych dwóch gadżetów.
porośnięte dżunglą góry,...
błękitne niebo, lazurowa woda,...
...i wspaniali, dobrzy ludzie.
Wszystko jest rasta.
Na ulicach pełen chill out.
Wspaniały autostop na pace pick-upa.
No, no - co za przystojni mężczyźni na tym zdjęciu czwartym od dołu... Zazdroszczę Ci ;)
OdpowiedzUsuńhej, niezłą przeprawę mieliście z tymi biletami ;p i jeszcze bardziej nieźle sobie z nią poradziliście ;D uważajcie na siebie...
OdpowiedzUsuńps a polski chłopiec powiedziałby "chuj" i pobiegł dalej ;)
hm, a jak tu wysyłać do ciebie wiadomości? sprawdzasz jakiegoś maila? :P
OdpowiedzUsuńnoo to już rzut beretem do Wenezueli - i cała Ameryka Południowa przed Wami!!! :)))
OdpowiedzUsuńbtw a jak tam polowania (z aparatem oczywiście ;)) na TUKANY - widzieliście jakieś? :D
Ej, skoro z powrotnym się tak udało, to czemu nie spróbować z właściwym biletem :) Jutro drukuję sobie bilet i do was dołączam :)
OdpowiedzUsuńAniu,
OdpowiedzUsuńwszelkiej pomyślności w nowym, szalonym roku 2010! Mniej wnikliwych władz celnych, więcej wspaniałych widoków i życzliwości ludzkiej na każdym kroku. Pozdrowienia z cokolwiek szarego w tej chwili Gdańska,
Grzegorz.
polski zaczal by plakac a amerykanski z ameryki poln zrobilby cyrk i panika
OdpowiedzUsuń