Marika mowi, ze na chodzenie to ona sie nie pisze i jedzie do Otavalo podziwiac kolory. My z Karolina za to jak najbardziej i jak najchetniej sie w jakies gorki wybierzemy. W koncu co ekwadorskie wulkany to ekwadorskie wulkany!
Jedziemy do rezerwatu Illinizas w rejonie slawnego wulkanu gorujacego nad Ekwadorem: Cotopaxi. W chatce straznika zostawiamy zbedne ciezkie rzeczy i ruszamy na szlak. To pada to mzy, to gubimy sciezke, to przedzieramy sie przez krzaczory lub brodzimy w blocku probujac przedostac sie na drugi brzeg rzeki. Mogloby sie zdawac, ze kiepsko i nie wesolo. Nic z tych rzeczy, wrecz przeciwnie. Nic nie zastapi tych przestrzeni, gotowania na ognisku, widoku chmur szarpiacych szczyty czy zakopywania sie w spiwokru jak tylko najscislej sie da zeby jakos przetrwac mrozna noc...
Bardzo przyjemne dwa dni brodzenia wsrod traw polonin:)
niedziela, 21 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz